Pani Lusia - Anioł, z którym miałam przyjemność pracować, przyniosła kiedyś tę książkę do pracy i powiedziała, że się jej wydaje, że może mnie zainteresować. Ależ Pani Lusiu! Książka idealna dla mnie.\
Co prawda wydana w 1987 roku przez Państwowe Wydawnictwo Naukowe, więc ma 27 lat, ale myślę, że nie wszystko się przedawniło. Napisana przez profesora, który pracował w Instytucie Fizjologii Zachowania im Maxa Plancka.
Opisane są tu mechanizmy ewolucji, przedstawiona jest hipoteza, że zarówno zło jak i dobro jest głęboko w nas zakorzenione.
Zresztą o czym jest książka można przeczytać w sieci. Chciałabym natomiast przedstawić fragmenty, które moim zdaniem są niezwykle interesujące:
1) o prezentacji genitalnej samców:
Gdy stado koczkodanów żeruje, niektóre spośród samców siedzą zawsze na warcie tyłem do grupy i demonstrują są jaskrawo zabarwioną okolicę genitalną. (...) Jeśli pojawi się jakiś obcy współplemieniec u "wartowników" występuje erekcja. (...) Pochodzenie tego rodzaju zachowania się należy tłumaczyć jako zrytualizowane grożenie za pośrednictwem gotowości do krycia.(...)
W postaci dyspozycji można to odnaleźć również i u ludzi. (...) węgierscy pastuszkowie gwałcą obcych chłopców wdzierających się na ich terytorium (...) W czerwcu 1962 roku, zgodnie z doniesieniami prasy, zwycięscy Algierczycy upokorzyli konsula francuskiego przez zgwałcenie. Do rytuałów przyjęcia we francuskich bandach młodzieżowych należy analne spółkowanie szefa z wstępującym. W związku z tym znamienny jest rytuał inicjacji niektórych stowarzyszeń studenckich. Kandydaci na członków bractwa Cornell University (USA) muszą się rozbierać w ciemnym pomieszczeniu i ustawiać plecami do seniorów. Później otrzymują polecenie skłonienia się, co jest równoznaczne z prezentowaniem tylnej części ciała. Na ceremonię przynoszą długie, 12 centymetrowe ćwieki, które smarują wazeliną i podają seniorom. W zgiętej pozycji wyciągają otwartą dłoń, aby swój gwóźdź otrzymać z powrotem, zamiast niego jednak otrzymują kufel piwa, po czym zapala się światło i rozpoczyna się biesiada. Podczas młodzieżowych bijatyk widuje się "dosiadanie" przeciwnika od tyłu, ściskanie go i niekiedy również silne pchnięcie lędźwiami. Wszystko to wskazuje, że i u nas takie "dosiadanie" jest gestem dominacji i grożenia. ( str. 47-48).
2) o heroizacji agresji
Powszechna na całym świecie jest również heroizacja agresji czy to w bohaterskich sagach, czy w agresywnej symbolizacji (orzeł, lew, niedźwiedź, kogut), czy wreszcie w herbach. Z dumą pokazuje się też blizny, pozostałe po bójkach. (...) Z okazji świat narodowych celebruje się obchody dla uczczenia agresywnych wydarzeń w historii. (str. 95).
3) coś co mnie rozbawiło, bo wiele razy to obserwowałam, ale nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób, czyli o obronie terytorium
W życiu codziennym istnieje wiele sytuacji, w których terytorialne wymagania znajdują swe uzewnętrznienie. Jeśli ktoś zajął przedział kolejowy, rości sobie prawo do zlustrowania wzrokiem każdego przybysza, co nie jest oceniane jako niestosowne. Przybysz uznaje terytorialne uprawnienia siedzących już pasażerów, o czym świadczy fakt, że pyta czy jest to wolne miejsca, a czasem stosuje zwrot "Czy można?". (str.96).
4) o genezie pocałunków
(...) pocałunek wargowy i językowy człowieka niewątpliwie wywodzą się z funkcji karmienia. Karmienie z ust do ust dziecka przez matkę jest praktykowane w kulturach bardzo różnorodnych. Papuasi karmią swych malców jedzeniem wstępnie przeżutym, co zresztą i w Europie bywa zwyczajowo stosowane w niektórych regionach wiejskich. (...) dzieci są tam przystosowane do tego sposobu żywienia i już w wieku trzech miesięcy wysuwają wargi "w trąbkę". Jeśli dotknie się ich warg, czuje się wówczas wysuwający się do przodu język "jakby chciał coś nim zabrać". (str. 161).
5) o głupich chłamerykańskich filmach, w których pewne zwyczaje są błędnie przedstawiane, czyli jeśli strzelają to są wrogo nastawieni i i trzeba uciekać
Wiele rytów powitalnych wśród mężczyzn zawiera elementy agresywne, opisywane w etnograficznych dziełach jako pozdrowienia wojowników. (...) U niektórych szczepów puszczańskich Indian znad Amazonki istnieje na przykład obyczaj pozdrawiania przy użyciu strzał. Przybywający są przez Indian witani szyciem z łuków, ale strzały są tak dobrze wycelowane, że wbijają się w ziemię przed gościem. Jest to salut, całkowicie porównywalny z naszym strzelaniem na wiwat. ( str. 209-210).
A teraz to co mnie rozczarowało i wzbudziło nieufność do wszystkich treści zawartych w książce:
6) autor twierdzi, że wśród żyjących na swobodzie dzikich zwierząt nie występuje homoseksualizm. Co jest niesamowicie zaskakujące, bo takich przykładów biologia zna mnóstwo. No ale może 30 lat temu takie obserwacje się ukrywało, nie wiem.
7) i o tym, że kobiety udają głupsze niż są???
Również w mowie dostrzec można przejawy regresji ( Zakochani rozmawiają ze sobą po dziecięcemu, używając obficie zdrobnień. Kobiety w obecności mężczyzn chętnie udają bezradność, a ich dziecięcy sposób bycia wyzwala opiekuńczość. Udają też chętnie głupsze niż są w rzeczywistości i słuchają wyjaśnienia spraw doskonale im znanych. Infantylizmy należą do naturalnego repertuaru kobiet, które - co ciekawe - zachowują również cielesne sygnały dziecięctwa. Czoło ich jest bardziej wypukłe od męskiego, policzki bardziej zaokrąglone, a twarzowa część czaszki ogólnie delikatniejsza i mniejsza. Dziecięce cechy twarzy bywają dodatkowo podkreślane przez makijaż. Różuje się policzki, usta kształtuje się w postać słodkiej ssącej buzi, oczom nadaj się pozornie większe rozmiary. (str. 179)
Sama nie wiem co o tym myśleć, z jednej strony mamy niesamowicie interesujące wykłady o pochodzeniu wielu ludzkich zachowań i 204 pozycje w bilbiografii. Polemiki z wieloma znanymi badaczami zwierzęcego behawioru. A z drugiej kardynalny błąd o homoseksualizmie i moim zdaniem zbyt uogólniające poglądy na temat zachowań kobiet. Choć jakby się tak zastanowić, to Marliyn Monroe zrobiła karierę kreując postać głupiej blondynki, którą mężczyźni uwielbiają chyba do dziś...
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz