niedziela, 12 października 2014

Przeczytałam: Umberto Eco - Imię Róży

Tolle et lege - Weź i czytaj (łac.)


Pamiętam, że jakieś 10 lat temu mój brat oglądał "Imię Róży" w telewizji. Ale z filmu pamiętam jedynie fragmenty, np.zwłoki wielkiego, odrażającego grubasa, nogi wystające z kadzi krwi i tyle. Potem Gazeta Wyborcza wydawała Kolekcję XX Wieku. Pierwszą książką było właśnie Imię i o ile dobrze pamiętam książka była w cenie gazety. No i to było chyba w 2000 roku, więc po 14 latach w końcu udało mi się przeczytać najbardziej znane dzieło Umberto Eco.

Źródło: http://www.zapomnianaksiazka.pl


Książka opowiada o opactwie benedyktynów, w którym dochodzi do serii morderstw. Zagadkę ma rozwiązać franciszkanin Wilhelm i pomocnik młody nowicjusz benedyktyński Adso. Jednak powieść nie skupia się tylko na rozwiązaniu zagadkowych śmierci. Mamy tu tez przedstawiony konflikt na linii cesarz-papież (mamy rok 1327), konflikt religijny, gdzie franciszkanie są potępiani za twierdzenia o ubóstwie Chrystusa. Przez całą powieść przeplatają się dyskusje teologiczne, które przyznam szczerze, często mnie  męczyły i nudziły.
Jednak odnoszę wrażenie, że głównym bohaterem powieści jest... biblioteka opactwa. Ogromny labirynt, który jest niedostępny dla nikogo oprócz bibliotekarza i jego ucznia a tym samym następcy. Żeby się w nim nie zgubić należy wykazać się bystrością umysłu. Podaję linka, pod którym znajdziemy mapy opactwa i biblioteki z ukazaniem dróg, ktorymi kroczyli bohaterowie, uwaga! raczej dla osób, którym nie przeszkadza spoilerowanie ;) http://www.rozgrywka.pl/content/view/27/31/1/0/
Źródło: http://www.pbw.lodz.pl

Biblioteka zawiera tysiące woluminów, w pięknych oprawach, z cudownymi ilustracjami, nad którymi pracują benedyktyni. Znajdują się tu także dzieła zakazane, których nikomu nie wolno udostępnić.

Przyznam, że nie myślałam, że będzie mi się ciężko czytało, nad wieloma wątkami trzeba przystanąć i pomyśleć. Wielu dyskusji nie zrozumiałam w pełni, były dla mnie zbyt zagmatwane i wydaje mi się, że wymagały o wiele większej wiedzy niż posiadam i więcej cierpliwości.  

Przykład takiej filozoficznej dysputy, który bardzo mi się spodobał:
- I co może człowiek to niewiele. Trudno pogodzić się z myślą, że gdyby istniał ład we wszechświecie, stanowiłby obrazę dla wolnej woli Boga i dla Jego wszechmocy. Tak więc wolność Boga jest naszą zgubą, a przynajmniej zgubą naszej pychy.
- Lecz jak może istnieć byt konieczny, całkowicie utkany z możliwości? Jakaż jest więc różnica między Bogiem a pierwotnym chaosem? Czy utrzymywanie, że Bóg jest absolutnie wszechmocny i absolutnie rozporządzalny względem własnych wyborów, nie jest tym samym co utrzymywanie, że Bóg nie istnieje?
  Wilhelm spojrzał na mnie, a żadne uczucie nie odbiło się w rysach jego oblicza. I rzekł:
- Jakże uczony mógłby przekazywać nadal swoją wiedzę, gdyby odpowiedział twierdząco na twoje pytanie?
  Nie zrozumiałem sensu jego słów.
- Chcesz powiedzieć - spytałem - że gdyby zabrakło samego kryterium prawdy, niemożliwa byłaby i nieprzekazywalna wiedza, czyli nie mógłbyś już przekazać tego, co wiesz, inni bowiem by ci na to nie pozwolili?
(str. 489).

Wydaje mi się też, że autor powieści często puszczał oko do czytelnika. Książka jest utrzymana w dość poważnym tonie, ale czasem znajduje się takie smaczki: 
Pies ma moc leczenia ran, liżąc je językiem, a język jego szczeniąt może wyleczyć uszkodzenie kiszek. Z przyrodzenia nawykły spożywać po raz wtóry to samo pożywienie, kiedy je zwymiotuje. Skromność ta jest symbolem doskonałości ducha, tak jak traumaturgiczna moc jego języka jest symbolem oczyszczenia z grzechów, oczyszczenia, jakie zyskuje się przez spowiedź i pokutę. Lecz to, że pies wraca do tego, co zwymiotował, jest też znakiem, iż po spowiedzi wraca się do poprzednich grzechów.
(str. 283).

- Ale czy jednorożec jest kłamstwem?Jest zwierzęciem łagodnym i wzniośle symbolicznym. Figurą Chrystusa i czystości. Może być pochwycony jedynie, jeśli zaprowadzi się do lasu dziewicę, tak że zwierzę, czując przeczysty zapach, idzie złożyć łeb na jej łonie, wystawiając się na sidła łowców.
- Tak się powiada, Adso. Ale wielu skłania się ku myśli, że to bajeczny wymysł pogan.
- Co za szkoda! - powiedziałem - Tak bym chciał spotkać takiego, idąc przez las. Inaczej cóż za przyjemność z przechadzki lasem? 
(str. 316).

Podobno inspiracją dla Umberta Eco było opactwo sacra di San Michele leżące na zachód od Turynu.
Żróło: wikipedia

Teraz zamierzam obejrzeć ekranizację.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz