niedziela, 4 stycznia 2015

Bezrobocie, urząd pracy i książka

Postanowiłam zarejestrować się do Urzędu Pracy, ażeby płacili za mnie ubezpieczenie zdrowia mojego. No, ale że gdy tam dotarłam okazało się, że tempo mają tragiczne (przez 5h przyjęli, uwaga! 38 osób, ja miałam nr 61), stwierdziłam, że zarejestruję sie przez internet.

No i wypełniam te wszystkie poletka, wypełniam i nastepnym krokiem było wpisanie swoich umiejętności. Myślę sobie, ach, czegóż ja tam nie wpiszę! Izolacja RNA, białek, RT-PCR technika Western blot, praca na roślinnych kulturach in vitro... Ach, pewnie zostanę zasypana propozycjami pracy za 7 tysięcy miesięcznie, w niepełnym wymiarze godzin i jeszcze pewnie będę mogła ksiązki czytać w pracy, ach, ach <marzę sobie>

No, ale trzeba tam było wybrać sobie umiejętności z proponowanych, no i co? I za przeproszeniem hovno! Pracy nie dostanę, bo ani nie jestem:


Ani nie mam umiejętności:
Moich umiejętności do wyboru tam nie było. No, więc pracy nie będzie...

Ale co tam praca! postanowiłam przeczytać sobie lekką książkę, żeby się odprężyć. Agata Janiny Zającównej. Takie tam czytadełko dla młodzieży. Ale jedno zdanie powaliło mnie na kolana: Jej uśmiech był tak samo płaski jak oczy i biust.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz